poniedziałek, 30 czerwca 2008

Krótko na początek...

W karnawale światła zgasły!
Trzasły, prasły i się spasły,
wonią stęchłą i zmierzwioną.
Chcę Cię schłostać moja żono! -
krzyknął Henio, po czym zgasł,
bo go trzasła myśl - szast prast,
że go żona w karnawale,
zdradza w szale dość niedbale!

Śmiem zrozumieć uniesienie,
rządzę, pot i mdłe nasienie,
ale żeby w karnawale?!?
Tak nieczule i ospale?!?
Trzeba by tu wielkich mas!
które by Ci tak szast prast
pokazały czym jest zdrada
byś z uczuciem dała zada!

Henio w karnawale zszedł,
zanim zszedł to nieco zbledł...
lecz cóż chłopak zrobić miał,
gdy miał zęby na przemiał
a cna żona, choć ochoczo
zdrady doznać wciąż uroczo
chciała. Z jękiem, i z przepychem
dziką noc miała ze Zdzichem.



Przekaz był - sensu nie :P
jak zwykle nie zamierzam poprawiać ale jak na coś co powstało po LATACH przerwy może i nie jest złe - na pewno jest bez sensu więc idei się trzyma :D
pozdrawiam i normalnie pisać banialuki zaczynam ponownie :D

2 komentarze:

kappa pisze...

Jako w kulturze jest moda na powroty (Indiana, Terminator czy powrót bólu w krzyżach), takoż nie dziwię się że Wróciłeś!!!!! pozdrowionka

annie pisze...

Nooooormalnie jak się cieszę, że znowu literkujesz ! :P